Czasami na naszym niebie po prostu zachodzi słońce. Niby wiesz, że gdzieś tam wysoko ono faktycznie jest, i że te chmury za chwilę przegoni wiatr, ale jednak słońca nie widzisz. Pierwszego dnia zupełnie się tym nie przejmujesz, drugi też nie jest jeszcze końcem świata. Potem chmury zaczynają się kłębić, aż w końcu przychodzi burza. Jeśli trwa zbyt długo, a Ty jesteś w tym sama, życie zdaje się być nie do zniesienia. Bardzo łatwo można poślizgnąć się w ciemny, burzowy dzień, trudniej jest się podnieść. Jeśli idziesz przez życie z kimś, kto nie opuszcza Cię nawet wtedy, możesz cierpliwie czekać na wyjście słońca. Bo masz kogoś takiego, prawda?
Taka ciemność zazwyczaj przychodzi na dwa sposoby. Albo pojawia się bezpardonowo i z zaskoczenia, albo cichutko, przychodzi malutkimi kroczkami. Ta pierwsza trudniejsza jest to opanowania w początkowym etapie. Nic dziwnego, jesteś zaskoczona, nie wiesz co robić. Potem jednak zazwyczaj udaje się wyjść na prostą. W drugim przypadku ciemność przychodzi po cichu i zjada Cię kawałek, po kawałku. Gdy orientujesz się wreszcie, że nadeszła, często jest już za późno by coś zrobić, a jeśli jest jakakolwiek szansa, to tak niewielka, że trudno ją dostrzec.
Wtedy właśnie potrzebujesz przyjaciela. Nie fajnej koleżanki z klatki obok, z którą widzisz się na placu zabaw. Kogoś, kto rzuci wszystko i ruszy Ci z pomocą. Nie zostawi Cię i będzie stał za Tobą murem.
Często przyjaciółmi nazywamy ludzi, którzy wydają nam się bliscy. Rzucamy bez zastanowienia: “możesz na mnie zawsze liczyć”. Ale gdy przychodzi chwila próby, gdy człowiek staje na skraju urwiska, okazuje się, że jest zupełnie sam. Bez wsparcia, dobrego słowa i jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro. Wtedy to banalne, stare przysłowie nabiera cielesności – “prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Czasami w takiej chwili nie pojawia się zupełnie nikt, kto poda pomocną dłoń. Czasami robi to ktoś, kogo się zupełnie nie spodziewaliśmy.
Bywa też tak, że osoba tylko pozornie jest przy Tobie. Wydaje Ci się, że słucha i może nawet wyciąga dłoń, ale ostatecznie okazuje się, że tylko Ci się wydawało…
Bardzo łatwo jest towarzyszyć drugiemu człowiekowi, gdy świeci słońce, prawda? Jest wtedy tak miło i przyjemnie. Nie wymaga to wiele wysiłku, jest przecież fajnie. Gdy tylko na niebie pojawią się chmury, jakoś tak mniej ciekawie się robi. Tylko wiesz, w życiu właśnie o to chodzi – żeby być wsparciem w tych najgorszych chwilach. Gdy patrzysz na bliską Ci osobę i wiesz, że ona za chwilę rozsypie się na milion kawałeczków i nigdy nie zdołasz jej już wtedy poskładać. Bądź wsparciem i nie odwracaj się, nawet gdy temat nie jest zbyt prosty. Gdy nie do końca akceptujesz decyzje tej drugiej osoby. Czasami po prostu wystarczy być. Tak po prostu. Na dobre i na złe.
Najgorzej jest, gdy ciemność przychodzi z powodu osoby, która miała Cię zawsze przed nią bronić… Obyś zawsze miała przy sobie mądrych ludzi, którzy zawsze będą wiedzieli, kiedy i jak Ci pomóc i Cię wesprzeć :*