Wiesz, że wcale nie musisz tłumaczyć się ze swoich wyborów? Masz prawdo do podejmowania własnych decyzji, nie musisz ich zawsze argumentować. Nie wiesz o co mi chodzi? Ano o to, że na pewno często dorzucasz milion słów na wytłumaczenie swojego postępowania. Nie informujesz otoczenia, od razu włączasz tryb “obrona” – dlaczego i za ile. Nie przyjmujesz komplementów, usprawiedliwiasz się i przejmujesz opinią innych. Podstawowe pytanie brzmi – po co? Czujesz się winna, zobowiązana to wytłumaczenia?
Spis treści
Nowa sukienka, ale… z wyprzedaży
Ile razy odpowiadałaś na skomplementowanie Twojego ubioru, słowami, że kupiłaś na wyprzedaży? A ile razy po prostu podziękowałaś? Zazwyczaj mówisz, że z promocji, że stara i generalnie nic wielkiego. Dlaczego? Nie lubisz, gdy ktoś zwróci uwagę na to, że bardzo ładnie wyglądasz? Czujesz potrzebę usprawiedliwienia się? Poinformowania świata, że nie wydajesz dużo na ubrania? A może chcesz się usprawiedliwić, że pieniądze wydałaś na siebie, a nie dzieci i dom?
Jeśli masz pieniądze i ochotę, aby wydać na sukienkę 1 000 zł, to po prostu to zrób. Jeśli uwielbiasz szperać w lumpeksach i wynajdować perełki – nie wstydź się. To wyłącznie Twoja decyzja, gdzie robisz zakupy. Nie musisz się tłumaczyć.
Masz prawo kupić sobie coś ładnego. Możesz wydać pieniądze na siebie. Możesz pięknie wyglądać i tak po prostu przyjąć komplement.
Masz prawo wydawać na siebie pieniądze
Nie chodzi mi o takie wydawanie bez sensu, na byle co. Szkoda pieniędzy, no i mało to ekologiczne. Nie popieram totalnego konsumpcjonizmu, ale możesz od czasu do czasu wydać na siebie pieniądze, bez wyrzutów sumienia. Pracujesz, czy nie – coś od życia Ci się należy.
Historia z życia wzięta – koleżanka opowiada mi o zabiegu, na który chodzi regularnie. Rozbijanie cellulitu, czy coś. Zanim zdążyłam zapytać o co właściwie w nim chodzi, dowiedziałam się, że nie jest drogi i to tylko 40 zł a działa. Nie chciała poinformować mnie,że trafiła na fajną cenę za skuteczny zabieg, ale obronić, że wcale dużo za to nie płaci. Pytam więc, czemu się tłumaczy, czy jeśli ten zabieg kosztowałby 100 zł, to miała by wyrzuty sumienia? Na jej twarzy konsternacja. Po czym szybka odpowiedź – masz rację, mężowi też się od razu usprawiedliwiłam się ceną, chociaż wcale o to nie pytał.
Jeśli masz potrzebę pozbycia się cellulitu, farbowania włosów, depilacji woskiem, czy Bóg wie czego – zrób to. Po prostu, dla siebie. Masz do tego prawo.
Możesz pracować, możesz też “siedzieć” w domu
Zakupy to dosyć błaha sprawa. Przejdźmy do czegoś mocniejszego – praca. Ten temat wzbudza wiele kontrowersji. Ja zazwyczaj spotykałam się z komentarzami odnośnie tego, że pracuję, a moje dzieci chodzą do żłobka i przedszkola. Że serca nie mam, jak można dziecko do żłobka oddać, czy mi nie żal, że cały dzień spędzą poza domem. Co robiłam? Tłumaczyłam się. Że ja bez pracy nie umiem, że jest to dla mnie bardzo ważne, daje mi to siłę i wiarę we własne możliwości. Recytowałam formułki przygotowane wcześniej w głowie, ale wtedy się dopiero zaczynało… cała dyskusja i argumentacja.
Teraz tego nie robię, po prostu informuję. To moja sprawa.
Nigdy nie mówiłam kobietom “siedzącym” w domu, że to bez sensu. Wychodzę z założenia, że każda z nas ma prawo wyboru. Jeśli nie pracujesz i jesteś szczęśliwa, to co mi do tego? Skoro ja pracuję, to Ty też musisz? Hello?!
Nie musisz usprawiedliwiać się czemu pracujesz, ani argumentować tego, czemu nie chcesz iść do pracy. Masz prawo do własnej decyzji, nikt nie powinien Cię z niej rozliczać. Każda z nas może zdecydować, czy idzie na etat, otwiera swoją firmę, czy po prostu zajmuje się domem i dziećmi.
Wisienka na torcie – dzieci
Skoro mowa o dzieciach… Każda kobieta POWINNA posiadać dzieci. Inaczej jest przecież mało wartościowa, jej rodzina jest niepełna, a życie nie ma sensu. Ok, Twoje może tak, ale inna kobieta ma prawdo do decyzji, prawda? Tak, wiem – nikt jej na starość nie poda szklanki wody. Serio? Dzieci masz po to, żeby podawały Ci wodę, jak już będziesz stara? Nie dajmy się zwariować, nie każmy się komuś tłumaczyć z jego osobistych decyzji. Jeśli nie rzutuje ona na Twoje życie, to zostaw tę kobietę w spokoju i daj jej żyć. Chcesz, żeby przyszła do Twojego domu i zaczęła udzielać Ci rad?
One bardzo często z automatu zaczynają się tłumaczyć – że dzieci lubią i to wcale nie o to chodzi, że czekają na jakąś tam chwilę, że mają za małe mieszkanie. Kilka razy w życiu usłyszałam: “nie chcę mieć dzieci, nie czuję tego i tyle”. Serio! Te kobiety boją się powiedzieć, że po prostu nie chcą mieć dzieci.
Mam dwie córki. Obie planowane, wyczekane, które kocham nad życie. O dzieciach marzyłam od zawsze. Nie daje mi to jednak prawa oceniania kobiet, które nie czują instynktu macierzyńskiego. A od nich wiecznie wymaga się tłumaczenia… Trzeba przecież zapytać o to, czy nie chce, czy nie może. Jak nie chce – dlaczego, to taka wspaniała przygoda. Nie może – opowiedz mi o swoich doświadczeniach i koniecznie – “znam kogoś kto nie mógł, a zrobił to i to, i się udało”. Ale o tym innym razem, bo mam duże doświadczenie w tym, jak nie mogłam i co powinnam zrobić.
Nie tłumacz się, bądź szczęśliwa
Wspaniała, wyjątkowa kobieto – nie tłumacz się ze swoich decyzji. Możesz ubierać się na lumpeksie, albo w drogich sklepach. Masz prawo do wydawania pieniędzy na siebie, nie tylko swoje bąbelki i dom. Możesz pracować lub po prostu zajmować się domem. Nie musisz też mieć męża i dzieci – to Twój wybór. Przestań się tłumaczyć, zacznij żyć! Przyjmuj komplementy, dziel się informacjami i nie ulegaj presji otoczenia. Nie tłumacz się wciąż, uwierz w siebie… BŁAGAM!
Bardzo dobry wpis. Ktoś nam niestety zaszczepił tę potrzebę tłumaczenia się w kółko. Najczęściej tłumaczymy się przed kobietami właśnie…
W punkt! Dłuuugi czas się tłumaczyłam. Takie społeczne przekonania, zresztą całkiem głupie. Na szczęście mi przeszło. I o ile lepiej się żyje. 😉
super. Bardzo mi sie podoba ten wpis. kazda babka powinna go przeczytac