Wiem, że wciąż wierzysz, że on się jeszcze zmieni. Że przyjdzie w bukietem, pocałuje i nigdy już nie poczujesz jego ręki na policzku. Będzie miły i szarmancki, opiekuńczy i ciepły.
Większość kobiet wierzy, że tak właśnie będzie. Żyją nadzieją, że to się kiedyś skończy, że to wcale nieprawda. Kończy się zazwyczaj zupełnie inaczej.
Sąsiedzi zatroskani opowiedzą mediom, że “taka spokojna rodzina”. W gazetach napiszą, że nic nie zapowiadało. A przecież to kłamstwo, że nikt nic nie widział i nie słyszał.
Zerkam na Ciebie ukradkiem. Właśnie jedziemy razem tramwajem. Tak, widzę Twoje czerwone, spuchnięte oczy i ten nieudolnie przypudrowany siniak pod okiem.
Mieszkam naprzeciwko. Mijamy się w windzie i czasami mówimy “dzień dobry” na klatce. Chcę potrząsnąć Twoim kruchym ciałem, wykrzyczeć, że dosyć tego i tak nie można.
Wystarczy jednak spojrzenie i wiesz, co chcę Ci powiedzieć. Spojrzeniem odpowiadasz też, że nie dasz rady, nie poradzisz sobie. Obie wiemy, że kiedyś Cię zabije, ale nie potrafimy powiedzieć tego na głos.
Coraz mocniej ściskasz dłoń córki, zaciskasz usta, a po policzku spływa łza. Czujesz, że nie dasz rady zatrzymać tej karuzeli, że musisz wyskoczyć nie zważając na konsekwencje. Obmyślasz plan, ale jeszcze nie wierzysz, że dasz radę.
Mijamy się na klatce, ale tym razem łapię Cię za nadgarstek i cicho szepczę, by nie usłyszał nikt: “Odejdź od niego, on się nie zmieni. On Cię kiedyś zabije. Zrób to dla siebie i dla niej, tej małej i przerażonej dziewczynki, która trzyma za róg Twojej kurtki.”
Patrzysz na mnie przez chwilę, zaczynają Ci drgać kąciki ust. Potem wybuchasz płaczem – niepochamowanym, rozdzierającym i na wskroś przesiąkniętym smutkiem. Nie martw się, nie jesteś sama, jestem tu i pomogę.
Historia nie jest oparta na faktach, ale jestem pewna, że jest prawdziwa. Wokół nas jest wiele kobiet, które nie mają siły, by walczyć o siebie i swoje dzieci. Mają tylko jedno marzenie, że to się kiedyś skończy. Zazwyczaj się jednak nie kończy, a przeradza się w koszmar. Niewiele z nich ma siłę odejść i zacząć nowe, chociaż niełatwe na początku życie.
Wiem, że dom, kredyt i niska pensja. Wiem, że szkoła dzieciaków i opinie sąsiadów. Wiem, że brak mieszkania i wsparcia bliskich. Wiem i rozumiem, ale nie oznacza to, że jesteś stracona i nic nie znaczysz. Że nie masz prawa do lepszego życia, własnych marzeń i planów, do tego by ktoś Cię pokochał raz jeszcze i prawdziwie. Czasami trzeba upaść, żeby podnieść się i dokonać niemożliwego.
Super tekst!