Tak, być może to mocne słowa, ale błagam – przestań pieprzyć i wesprzyj drugą kobietę! Bo kto ma ją zrozumieć, jak nie Ty, druga kobieta. Nie patrz na nią tak, jakbyś nie rozumiała. Nie oceniaj, bo sama nie lubisz być oceniana.
Spis treści
Niby takie same, a jednak inne
Mamy tę samą płeć i te same problemy. Łączą nas macice, piersi, emocje, relacje i cholerna góra innych spraw, a jednak… nie potrafimy się wzajemnie zrozumieć. I nie, wcale nie musimy być takie same, bo przecież piękno świata polega na różnorodności. Jesteśmy wysokie lub niskie, szczupłe lub pulchne, mamy ciemne lub jasne włosy, lubimy zapach pomarańczy lub spalin, ale wszystkie jesteśmy kobietami!
Łączą nas te same doświadczenia, problemy i odczucia. Tak, z facetami też, ale dobrze wiesz, o czym piszę.
Nie potrafię zrozumieć, czemu kobiety potrafią ranić inne kobiety i często robią to z premedytacją.
Mnie bolało bardziej, to ja mam gorzej!
O co mi właściwie chodzi? A no o to, że kobieta kobiecie potrafi zgotować piekło, chociaż sama dokładnie wie, jak wygląda nasz świat. Jakoś tak się dziwnie składa, że magicznie ta druga nigdy nie wie co to ból, strach i lęk, jak w życiu może być źle i ile wysiłku kosztuje codzienna rzeczywistość.
Poród? Ta druga wie lepiej co to znaczy rodzić dziecko.
Praca? Daj spokój, nie znasz jej szefa.
Obowiązki domowe? Nie przesadzaj ona to dopiero ma sajgon.
Oceniają nas matki, siostry, babki, teściowe, koleżanki i nawet Pani Krysia z warzywniaka. Wiedzą wszystko lepiej, zawsze mają gorzej lub lepiej, jeśli tego akurat wymaga sytuacja. I wiesz, rzygać mi się już od tego chce! Zamiast zrozumieć, poklepać po ramieniu, pomóc znaleźć rozwiązanie, masowo oceniamy i czepiamy się cholera wie czego.
Że u tej drugiej jej zawsze syf, że bez makijażu chodzi. Że jej dzieci oglądają bajki i biegają w samopas, a na męża nie czeka ciepły obiad. Pracuje – źle, nie pracuje – jeszcze gorzej. Nie ma dzieci? O cholera, nienormalna! Ma czwórkę? Na cholerę jej tyle dzieci?! O, przytyła! Świetnie, zawsze była chuda! Ma za dużo ciała? Gruba krowa…
A może by tak inaczej?
Wiesz, może warto zrozumieć tę, której życie wali się na głowę. Wyciągnąć rękę, gdy nie radzi sobie w pracy. Zająć się dzieckiem młodej mamy, żeby mogła się przespać, zamiast opowiadać, jak to “ja zawsze miałam wszystko zrobione”. Porozmawiać z córką o tym, że teraz zerwanie z chłopakiem jest trudne, ale kiedyś będzie jeszcze dobrze. Bez komentowania, że to bezsensowny powód do płaczu. Zmotywować koleżankę, gdy zacznie chodzić na siłownię, a nie śmiać się za plecami, że i tak zaraz jej zapał minie.
Przykładów można mnożyć, bo tyle problemów, radości, rozterek i nieszczęść, ile nas – kobiet. Ale przecież nikt nie zrozumie kobiety tak, jak inna kobieta! Dlaczego w takim razie wsparcie przychodzi nam tak ciężko?
Siła jest kobietą!
I to wcale nie tak, że nie potrafimy. Owszem, czasami wychodzi nam to genialnie! Umiemy zjednoczyć się w imię ważnej dla ogółu sprawy, ale zapominamy o niuansach codzienności. Do cholery – zacznijmy cieszyć się z sukcesów innych kobiet, motywujmy, pomagajmy, uśmiechajmy się i… wspierajmy! Bo siła jest kobietą! Walczymy jak lwice o nasze dzieci, przekonania i pasje. Zacznijmy robić to razem, dla dobra nas wszystkich.
Dla córek, matek, ciotek, przyjaciółek i nawet tej czepliwej Pani Krysi z warzywniaka, która ma problem z brakiem czapeczki u bąbelka. Bądźmy razem, uczmy się na wspólnych błędach, śmiejmy w głos i wymieniajmy uśmiechem mijając się w tłumie. Ale błagam – przestańmy pieprzyć i wesprzyjmy drugą kobietę!