Nie zawsze potrzebne jest wiele słów. Nie zawsze też druga osoba czeka na to, by w ogóle jakieś słowa padły. Bywają sytuacje, gdy wystarczy tylko razem pomilczeć. Uścisnąć, przytulić i zapewnić, że będziesz. Że mimo wszystko nie zostawisz jej z tym samej.
I tak, rozmowa jest cholernie ważna. W związku, rodzinie, przyjaźni. Nawet wtedy, gdy kupujesz mały bukiecik kwiatów w osiedlowej kwiaciarni. Tłumienie w sobie emocji i słów może sprawić, że w końcu nastąpi wybuch, który nie oszczędzi relacji. Rozerwie wszystko na małe kawałki, których nigdy nie uda się posklejać.
Bywają jednak w życiu takie momenty, gdy chcesz się po prostu wygadać. Uronić łzę, opowiedzieć o wątpliwościach, wylać z siebie smutek, żal i strach. A potem po prostu pomilczeć. Mieć poczucie, że gdzieś blisko jest ktoś, kto czeka, przytuli i wesprze.
Nie trzeba wielkich słów, gdy sufit wali się na głowę, w której kłębią się obawy. Nie trzeba też wtedy, gdy nie wszystko jest pewne albo po prostu nie ma dobrego rozwiązania na tę chwilę.
Zaczęła nieśmiało, niepewnie. Im dłużej mówiła, tym słowa z jej ust wypływały szybciej. W końcu doszła do momentu, w którym głos zaczął się łamać. Nie pomagały łzy napływające do oczu i ten ból rozdzierający serce. Mimo to dokończyła opowieść, a potem świat się na chwilę zatrzymał i zapadła cisza. Nie było też słychać głosu po drugiej stronie słuchawki. Sekundy dłużyły się w nieskończoność, a potem usłyszała:
– Nie wiem, co powiedzieć… – odparł głos w słuchawce.
– Nic nie mów, po prostu przy mnie bądź. – poprosiła.
Bo czasami wystarczy tylko pomilczeć. Wysłuchać, otrzeć łzę, złapać za rękę i po prostu być! Mimo wszystko, do końca. Gdy wali się świat lub odchodzi z niego ktoś bliski. Gdy widmo choroby przysłania oczy lub nie ma już od niej odwrotu. Gdy serce właśnie pęka lub dopiero za chwilę ktoś je roztrzaska. Gdy brak sił lub trudno złapać oddech.