Wyprawkę szkolną kompletowałam w tym roku po raz pierwszy. Wróć! Przygotowałyśmy ją z Zosią wspólnie. Ja odhaczałam listę i szukałam najlepszych rozwiązań, ona wybierała wzory, kolory i wynajdywała mnóstwo “bardzo potrzebnych jej rzeczy”. Co z tego wszystkiego wyszło?
(W poście znajdują się linki afiliacyjne)
Spis treści
Wyprawka szkolna – co nowego?
O ile artykuły szkolne nie były dla nas nowością, o tyle musiałyśmy przygotować się na samodzielne żywienie i wybór plecaka. W przedszkolu dzieciaki dostają pełne wyżywienie, dlatego rodzice nie muszą martwić się tym faktem. Ze szkolniakiem to już zupełnie inna bajka… Trzeba przygotować drugie śniadanie i zdecydować, czy obiad zje w szkole, w domu, czy może zabierze ze sobą.
A jak jedzenie, to i picie. Bidon, butelka? Przyda się też wygodny i dopasowany do sylwetki dziecka plecak. Bo w czymś przecież trzeba to wszystko nosić!
Szkolne zakupy zaczęłyśmy od plecaka
Pierwszą rzeczą, o której marzyła Zosia, był oczywiście plecak. Nie było mowy o innej kolejności, najpierw musiał być plecak i koniec kropka! Od dawna szukałam opinii, przeglądałam blogi bardziej zorientowanych mam i czytałam porady specjalistów. Wszystko to jednak tak wirowało w głowie, że nie byłam w stanie nic wybrać. Co więcej – nie zbliżałam się nawet do celu!
Koleżanka, która jest już doświadczoną mamą trzecioklasistki uświadomiła mnie, że w sumie te maluchy wszystko zostawiają w szkole. Nie ma sensu wybierać, więc dużego i pojemnego plecaka, bo nawet w tym niewielkim zmieszczą się najpotrzebniejsze rzeczy. Mając to w głowie udałyśmy się z Zosią do sklepu i oczywiście co wybrała? Duży, piękny i pojemny plecak…
Spokojnie, jest dostosowany do małych plecków, to taki nieco mniejszy model dla młodszych uczniów. Zastanawiałam się, na jaki wzór się zdecyduje, bo o ile miałam wpływ na model i firmę, o tyle print wybierała Zocha. Ku mojemu zdziwieniu nie padło na brokat, tęczę i potok różu… Tak, tęczowe jednorożce są, bez przesady – nie można zrezygnować ze wszystkiego!
Kupiliśmy dokładnie taki plecak z ST. Majewski [KLIK] >>
Śniadaniówka i bidon do szkoły
Plecak był, książki mieliśmy dostać ze szkoły, a artykuły szkolne wybierała Zocha – ja tylko pilnowałam listy. Moim kolejnym wyzwaniem była śniadaniówka i bidon na wodę. Jeść i pić coś przecież musi w tej szkole! Na początku wykorzystałam mój stary lunch box z czasów, gdy pracowałam w korpo. Musiałam zweryfikować realne potrzeby i sprawdzić, czego tak na serio jej potrzeba.
Lunch box dla dzieci – 3 sprouts z reniferem
Zocha dostała, więc lunch box Bento z wesołym reniferkiem (?), można wybrać jednak także inne wzory. Śniadaniówki dla dzieciaków >>
Pudełko jest wykonane z fajnego tworzywa, a w środku ma przegródki, które uniemożliwiają mieszanie się jedzenia. Wieczko ma 4 mocne klipsy, dzięki czemu pudełko nie powinno otworzyć się w plecaku.
Generalnie 3 sprouts to fajna seria produktów dla dzieciaków z ciekawymi wzorami zwierząt.
Butelka filtrująca Britta zamiast bidonu
W kwestii bidonu do szkoły nie miałam wątpliwości – wybór od razu padł na butelkę filtrującą Britta. Dlaczego? Bo oboje z mężem korzystamy z nich już od ponad roku i jesteśmy bardzo zadowoleni. Wykonane są z dobrego tworzywa, kolor nie blaknie i fajnie leżą w dłoni. Od wielu lat używamy też dzbanka do filtrowania wody.
Taka butelka to fajna opcja do szkoły, bo dziecko może samodzielnie uzupełnić wodę. W środku znajduje się filtr, który uzdatnia wodę, a my nie musimy zaśmiecać planety plastikiem. To rozwiązanie wygodne i wielorazowe, a filtr wystarcza na 4 tygodnie – wystarczy pamiętać o wymianie na początku każdego miesiąca.
Pewnie Cię nie zaskoczę, ale Zosia wybrała butelkę Britta w kolorze ciemnego różu. Moja jest limonkowa, ale do wyboru jest też niebieska i fioletowa.
Butelki filtrujące Britta na Ceneo >>
Zegarek w stylu Kidwatch
To jest właśnie ta moja wątpliwość. Zosia od dawna marzy o zegarku z gadżetami, a ja chciałabym mieć możliwość komunikowania się z nią. Na telefon jest jeszcze wg mnie za mała, no nie chcę kupić i tyle. Zastanawiam się jednak nad zegarkiem, bo to podobno fajna opcja, a i dosyć pożyteczna.
Do zegarka wkłada się kartę SIM i można dzwonić. Gadżet ma też GPS, który pozwala zlokalizować dziecko, a niektóre dają znaki wibracyjne, że dziecko oddala się z zaznaczonego obszaru. Jest w nich jeszcze mnóstwo różnych opcji w zależności od marki i modelu zegarka.
Chodzi mi o coś takiego – smartwatch dla dzieci z GPS> >>
Sama od wielu lat mam smartwatch (pisałam o nim tutaj) i pewnie Zosia dostanie swój wymarzony na urodziny. Muszę tylko zrobić research i zastanowić się nad najlepszym modelem dla niej.
25.08.2021
Zegarek z opcją dzwonienia sprawdził się świetnie! Zosia mogła zadzwonić do mnie, gdy jakieś zajęcia były odwołane lub wydarzyło się coś, o czym chciała mnie poinformować. Wiedziałam też, kiedy dokładnie wróci z wycieczki, bo zegarek ma opcję GPS. Nie musiałam, więc czekać pod szkołą, gdy warszawskie korki opóźniały powrót. Mam też wrażenie, że zegarek dla dziecka dał jej poczucie bezpieczeństwa i możliwość podzielenia się emocjami na bieżąco. Wiedziała, że w każdym momencie może do mnie zadzwonić lub zostawić wiadomość głosową.
Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia… Męczy mnie teraz o swój własny telefon…