Raz po raz docierają do nas komunikaty o tragedii, której można było zapobiec. Sąsiedzi mówią, że nie słyszeli krzyków dochodzących z parteru, ktoś przechodzi obojętnie przy człowieku leżącym na ulicy, a żadne auto nie zatrzymuje się widząc wypadek. Dlaczego właściwie ludzie nie reagują, nie udzielają pomocy i przyjmują bierną postawę?
Spis treści
Jak to jest z tym pomaganiem
Bardzo ciężko jest odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ktoś nie pomaga w sytuacji wymagającej wsparcia. Zwłaszcza wtedy, gdy rozpatrujemy jakiś konkretny przypadek bliski naszemu sercu. Teoretycznie większość z nas, zapytanych o to, czy udzielimy pomocy w sytuacji kryzysowej, odpowiada twierdząco. Naukowcy nazywają to postawą deklaratywną, czyli taką, która opiera się na logicznych zdaniach, jest wynikiem myślenia i jest w pełni świadoma.
Ciekawostka: Postawy deklaratywne można zmierzyć w prosty sposób za pomocą kwestionariusza. Można wskazać jednak dwie kwestie, które mogą zaburzać wyniki badań. Po pierwsze, osoba badana może nie znać odpowiedzi na pytanie, a więc odpowie cokolwiek. Po drugie, ludzie często mówią to, co badacz chciałby usłyszeć lub to, co jest społecznie przyjmowane za słuszne.
Mimo licznych deklaracji, ludzie rzadko wyciągają pomocną dłoń w sytuacji kryzysowej. Odwracają głowę, nie słyszą wołania i nie czują się kompetentni. Czy to wywołuje Twoje oburzenie? Jak czujesz się wiedząc, że ktoś nie pomógł krzywdzonemu dziecku? Zróbmy mały eksperyment…
Reakcja automatyczna czy złożony proces?
Wyobraź sobie, że idąc ulicą zauważasz kobietę, która szarpie 5letnią dziewczynkę. Mała smutno chlipie, a po jej policzkach spływają łzy. Kobieta zaczyna krzyczeć i coraz mocniej potrząsać dzieckiem. Co robisz? Zwracasz głośno uwagę, żeby przestała to robić i ocierasz dziewczynce łzy, a może liczysz na to, że ktoś inny zareaguje, odchodzisz pospiesznie i odwracasz głowę, żeby zobaczyć dalszy rozwój wydarzeń?
Jeśli przyjmiemy, że pomoc jest reakcją automatyczną, powinnaś podejść do tej kobiety i zwrócić jej uwagę, aby przerwać akt przemocy wobec dziecka. Ale czy oby na pewno to zrobisz? Czy w realnej sytuacji kryzysowej zachowasz się dokładnie tak, jak powinnaś? Badania pokazują, że nie jest to wcale takie oczywiste i większość z nas przejdzie obojętnie. Co w takim razie dzieje się w naszej głowie, dlaczego nie pomagamy?
Interwencja kryzysowa to złożony proces, który nie zawsze można sprowadzić do automatycznej reakcji. Owszem, niektórzy ludzie reagują szybciej od innych, a nie każdy proces podejmowania decyzji musi trwać kilka lub kilkanaście minut. Ważne jest jednak to, że do pomocy potrzebne jest spełnienie 5 warunków, o których zaraz opowiem.
5 warunków interwencji kryzysowej
Decyzyjny model interwencji kryzysowej to pojęcie z zakresu psychologii społecznej. Zakłada on, że udzielenie pomocy wymaga spełnienia aż 5 warunków (!) oraz to, że do jej zaniechania wystarczy zaledwie 1 (!!!). Co to oznacza po ludzku? Żeby ktoś mógł pomóc musi przejść przez 5 różnych etapów, ale wyłamanie się choćby z jednego elementu uniemożliwia pomoc.
Decyzyjny model interwencji kryzysowej
- Zauważenie zdarzenia.
- Zinterpretowanie sytuacji, jako kryzysowej.
- Wzięcie odpowiedzialności.
- Określenie kompetencji do pomocy.
- Podjęcie decyzji o pomocy.
Teoretycznie automatyczna decyzja o udzieleniu pomocy, poprzedzona jest aż 5 decyzjami. Mimo tego, że proces wydaje się dość długi, reakcja często podejmowana jest szybko. Jeśli widzimy na ulicy leżącego przechodnia cały proces przebiegnie szybciej, niż w przypadku, gdy np. ktoś poprosi nas o podżyrowanie kredytu. W tej drugiej sytuacji będziemy zastanawiać się nieco dłużej, ale etapy będą te same.
Żeby lepiej zrozumieć złożoność decyzyjności, opiszę dokładniej każdy z punktów. Skupię się przede wszystkim na tych aspektach, które mogą przerwać cały proces.
Zauważenie zdarzenia
Żeby komuś pomóc, trzeba zauważyć, że pomoc jest potrzebna. Jeśli mamy słuchawki na uszach i idziemy zatłoczoną ulicą, możemy nie dostrzec leżącej osoby na chodniku po przeciwnej stronie. Jadąc warszawskim metrem w zimowy poranek, gdy jest ono najbardziej zatłoczone, możemy nie zauważyć kobiety w ciąży, która ma na sobie gruby, puchowy płaszcz.
W obu sytuacjach mamy wielu ludzi, którzy mogą zareagować, ale nie wszyscy z nich dostrzegą, że pomoc jest potrzebna.
Zinterpretowanie sytuacji
Drugim warunkiem pomocy jest dobre zinterpretowanie tego, co zauważyliśmy. Osoba leżąca na chodniku wcale nie musi potrzebować wsparcia – być może ucina sobie drzemkę po zakrapianym wieczorze. Jadąca metrem kobieta może wcale nie być w ciąży, a jedynie ma zaokrąglone kształty.
W tym momencie pozwolę sobie na wskazanie konkretnego przykładu z własnego życia. Rok po urodzeniu Zosi wróciłam do pracy, moja sylwetka nie wróciła jednak do pożądanego stanu. Schudło mi wszystko oprócz okolic brzucha, dodatkowo miałam też rozstęp mięśni. Po całym dniu w pracy mogłam uchodzić za kobietę w początkowej fazie ciąży. Tak też pomyślał ktoś w metrze, kto jechał ze mną po 17:00 zatłoczonym metrem. Pani z uśmiechem ustąpiła mi miejsca, biorąc mnie za ciężarną. Dostrzegła więc mój stan i zinterpretowała w określony sposób to, co zobaczyła. Przeszła też przez kolejne 3 warunki, ale o tym później.
Często brak pomocy wynika z tego, że np. obawiamy się narażenia na śmieszność lub widzimy, że inni nic nie robią. Jeśli kilka osób nie podjęło reakcji, to może znaczy, że nam się tylko coś wydaje.
Wzięcie odpowiedzialności
Kolejny etap podejmowania decyzji o pomocy, jest wzięcie na siebie odpowiedzialności. Okazuje się, że im więcej świadków zdarzenia, tym mniejsza szansa na udzielenie wsparcia. Taka sytuacja nazywana jest zjawiskiem obojętnego przechodnia. Zasada ta nie obowiązuje jednak, gdy:
- sytuacja jest jednoznaczna – jedziemy metrem, kobieta stoi trzymając się rurki, nie czuć od niej alkoholu i zachowuje się normalnie, a następnie upada, natychmiast ktoś rzuci się do pomocy;
- ofiara wzywa pomocy (bez wołania udziela jej średnio 29% świadków, z wołaniem aż 81%) i/lub wskazuje na kogoś wprost.
Zatrzymajmy się przy drugim warunku i przywołajmy przykład ciężarnej – jeśli wprost poprosi osobę siedzącą przy niej. Jest wysoce prawdopodobne, że ta ustąpi jej miejsca.
W tym punkcie warto zwrócić też uwagę na inne zjawisko, które może utrudniać wzięcie odpowiedzialności, a mianowicie rozproszenie odpowiedzialności. Jeśli osoba jest jedynym świadkiem znacznie częściej udziela pomocy, niż gdy wokół jest wielu ludzi. Co więcej, już jeden świadek więcej (ja + ktoś) może uchylić od podjęcia działania.
Określenie kompetencji do pomocy
Czwarty warunek to określenie kompetencji do udzielenia pomocy. Co to oznacza? Tu następuje ocena jak możemy pomóc i czy właściwie umiemy to zrobić. Jeśli nie znamy zasad pierwszej pomocy, ciężko będzie podjąć resuscytację osoby leżącej na chodniku. W sytuacji, gdy siedzimy w metrze i mamy bolącą, skręconą nogę, a do domu daleko, niełatwo będzie ustąpić ciężarnej miejsca i stać przez 30 minut w zatłoczonym wagonie.
Wielu dochodzi do tego etapu, ale tu przerywa proces. Dopadają nas obawy, czy sprostamy oczekiwaniom, czy prawidłowo coś zrobimy lub po prostu nie mamy jak pomóc. Głowa też często nie ułatwia zadania, tłumacząc nam, że to się nie uda. Pamiętajmy jednak, że pomocą jest wykonanie telefonu i wezwanie karetki, podniesienie rozsypanych jabłek, gdy spieszymy się do pracy, zainteresowanie się płaczącą dziewczyną. Samo wezwanie pomocy i wykrzywianie, żeby ktoś nam pomógł już jest reakcją.
Podjęcie decyzji o pomocy
Ostatecznie, po przejściu wszystkich etapów, podejmujemy decyzję. Przejście całego procesu pozytywnie nie gwarantuje jednak o tym, że reakcja nastąpi. Gdy rzucamy się do pomocy leżącej na chodniku osobie, ktoś robi to przed nami, a chwilę zaraz podjeżdża karetka. Ciężarnej w metrze natomiast właśnie ktoś ustępuje miejsca. Mimo chęci i tak ostatecznie to nie my pomagamy.
Może zdarzyć się też tak, że w ostatniej chwili pojawi się inny czynnik, który zaburzy nasze działanie. Np. potkniemy się idąc zatłoczoną ulicą i rozbijemy nos, a kobieta wyjdzie z metra.
Pomagać czy nie pomagać?
Pamiętajmy, że głowie każdego z nas kłębi się tysiące myśli, jesteśmy też na innym etapie życia, mamy różne kompetencje i nie zawsze mamy tę samą zdolność do szybkiej reakcji czy wzięcia odpowiedzialności. Mimo tego, że jestem zwolenniczką pomocy innym i sama często podejmuję takie działania, rozumiem, że czasami decyzja nie jest prosta.
Nie potrafię zrozumieć, że ktoś nie reaguje na przemoc wobec dziecka i bagatelizuje krzyki dochodzące zza ściany. Rozumiem jednak, że filigranowa kobieta boi się przeciwstawić postawnemu mężczyźnie, który demoluje autobus. Namawiam jednak każdego, aby nie był obojętny na drugiego człowieka i starał się pomagać w sytuacjach kryzysowych. Wspomniana filigranowa kobieta może przecież podejść do kierowcy autobusu i poprosić o wsparcie lub zaciągnąć hamulec bezpieczeństwa.
Pamiętajmy, że dobro wraca, a życie może kiedyś okazać się mniej łaskawe również dla nas.
Przeczytaj inne publikacje o tematyce psychologicznej >>
Źródło:
Wojciszke B., Psychologia społeczna, Warszawa 2021