Czasami tylko leżę na kanapie i tępo patrzę się w ekran telewizora. Nie, żeby jakoś bardzo interesowała mnie treść audycji. Po prostu nic innego zrobić nie mogę. Myśli w mojej głowie kłębią się jak szalone, a poczucie obowiązku wierci dziurę, przez którą za chwilę wystrzeli z mojej czaszki. Mimo to, ja leżę na tej cholernej kanapie i nie jestem w stanie się podnieść.
Nie wiem czemu jestem w takim stanie. Nie potrafię także wytłumaczyć, dlaczego się w nim znalazłam. Bo tak? To chyba najlepsza odpowiedź, innej nie mam. To tak, jakbyś pstryknęła palcami. Pstryk! O i już. Jestem w czarnej, głębokiej dziurze. Nie widzę światełka.
Nie jestem jednak smutna, zrozpaczona, nerwowa. Nie czuję nic. Tak po prostu – nic. Jakby świat się zatrzymał, a ja razem z nim. Po pewnym czasie wszystko zaczyna przyspieszać, tylko ja wciąż leżę na kanapie i gapię się tępo w telewizor. Nie potrafię się zmobilizować. Leżę w tłustymi włosami, w rozciągniętym dresie. Obowiązki się piętrzą, czuję je coraz wyraźniej w mojej głowie. Ale wciąż nic to nie znaczy, nadal nie mam nawet siły ruszyć ręką. Wszystko rozumiem, trzeźwo myślę, nie płaczę. Ale wciąż leżę.
Czekam, aż ktoś wyłączy telewizor, poda mi ciepłą herbatę i wyciągnie mnie z tego stanu. Ale tego nie mówię. W ogóle nic nie mówię, tylko mruczę i kiwam głową. Nie chce mi się. To taki stan, gdy wszystko rozumiesz, ale nic Ci się nie chce. Kiedy w sumie sama nie wiesz, o co Ci chodzi i nie umiesz tego wytłumaczyć. Po prostu tak jest i niewiele się może zmienić.
Powoli wszystko zaczyna wracać do normy. Tak po prostu. Znowu “pstryk” i już. Wstaję z tej cholernej kanapy, wyłączam telewizor i jak gdyby nigdy nic idę pod prysznic. Myję włosy, czuję ciepłą wodę na swoim ciele. Uśmiecham się i w ręczniku robię sobie herbatę. Wszystko wraca do normy.
Oj jak ja znam ten stan! ja tak często mam rano, wstaje z łóżka, zasiadam i niby już nie śpię, niby wiem co jest grane i jestem obudzona, ale gapię się w monitor, telewizor lub w okno przez pół godziny, potem wstaje nastawiam kawę, ogarniam się i zaczynam życie. Nie mam pojęcia co to za stan, jakaś taka czarna dziura zasysająca moją jaźń